KINO RETRO – W MAŁYM KINIE. NIEMY POLSKI FILM “CYGANKA AZA” z muzyką WALDEMARA RYCHŁEGO i PRZYJACIÓŁ w KINIE STUDYJNYM ŁOCHÓW.
Jeszcze całkiem nie dawno kino było nieme, będziemy mogli wrócić do tych wrażeń wraz z filmem „Cyganka Aza”. Film osnuty na tle powieści J. I. Kraszewskiego w znakomitej obsadzie. A do tego muzyka Pana Waldemara Rychłego wraz z przyjaciółmi, która żywo będzie uzupełniała obraz muzyką. Zapraszamy 25 września o godzinie 19.00 do KINA Studyjnego Łochów.
OPIS FILMU:
Motruna, córka osiadłego we wsi Cygana, wychodzi za młodego chłopaka z cygańskiego taboru, który przypadkiem zatrzymał się w majątku dziedzica Adama. Dziewczyna trafia jednak na potężną rywalkę w osobie urodziwej, ale dzikiej Cyganki Azy. Tumry natomiast waha się, czy pozostać z Mortuną, czy podążyć za głosem serca lub raczej instynktu. W końcu, opętany miłością do Azy, postanawia opuścić żonę.
reżyseria: Artur Twardyjewicz
scenariusz: Artur Twardyjewicz
produkcja: Polska 1926r.

https://kulturaupodstaw.pl/nieme-kino-pelne-muzyki/
“Epoka niemego kina trwała króciutko. Te nieco ponad trzydzieści lat rozwoju techniki filmowej zdefiniowało wszystkie zasady języka filmowego, które są aktualne do dzisiaj. Filmy nieme pozwalały na opowiadanie długich i skomplikowanych historii. Posługiwały się efektami specjalnymi, długimi ujęciami, istniał montaż równoległy i stosowano retrospekcję. No i nigdy nie oglądano ich w ciszy. Dźwięk towarzyszył im od samego początku, już na pierwszych pokazach braci Lumiere grał na sali pianista. Bywało, że projekcji towarzyszyła muzyka niewielkich zespołów muzycznych, dla których komponowano specjalne utwory. Z jednej strony ilustrowały one dźwiękonaśladowczo wydarzenia ekranowe, a z drugiej grały na emocjach, podnosząc dramatyzm wyświetlanych scen. Produkowano dla kin instrumenty organowe, które mogły imitować różne dźwięki, z odgłosami piorunów i pędzących koni włącznie. A czasem nawet zamawiano ilustracje muzyczne do filmów u sławnych kompozytorów.
Do tej zapomnianej nieco muzycznej tradycji komponowania i wykonywania na żywo muzyki do filmów niemych nawiązuje Waldemar Rychły. Ma on w swoim dorobku już kilka zilustrowanych, dużych pozycji filmowych. Żeby wymienić tylko takie filmy jak „Bartek zwycięzca”, „Ponad śnieg”, niemiecki „Golem”, czy rosyjskie „Szczęście”. Wyjątkowe miejsce w tym dorobku zajmuje „Cyganka Aza”. Film znany też pod tytułem swojego literackiego pierwowzoru, z jednej z najbardziej poczytnych, choć dziś zapomnianej powieści Ignacego Kraszewskiego „Chata za wsią”. Po swojej pierwszej publikacji w odcinkach, w połowie XIX wieku ta sentymentalna opowieść zrobiła furorę w Europie. Przetłumaczono ją na kilka języków, głównie słowiańskich. Gabriela Zapolska zmajstrowała z niej sztukę teatralną, Ignacy Paderewski użył motywów z tej powieści do swej opery „Manru”. Sfilmowano ją w Rosji i w Polsce.
Polska wersja „Cyganki Azy” została zrealizowana w Poznaniu, w 1926 roku w wytwórni Diana. Dzisiaj stolica Wielkopolski niewiele znaczy na filmowej mapie Polski. Może dlatego, że jest to jedyne wielkie polskie miasto bez wyższej szkoły filmowej, czy teatralnej. A mało kto wie, że przed wojną Poznań próbował skutecznie rywalizować w produkcji filmowej z Warszawą, Lwowem, czy Krakowem.
Tak pompatycznie zapowiadano to dzieło w krajowej prasie: „CYGANKA AZA” Nowy wielki film polski. Wkrótce ożyje na ekranie „Chata za wsią”, znakomita powieść J. I. Kraszewskiego. Będzie to debiut wytwórni „DIANA-FILM” w Poznaniu (1926)/…/ Reżyserował Artur Twardyjewicz, który pracował dawniej w znanej rosyjskiej wytwórni Chażonkowa. Operatorów było dwóch: zdjęcia plenerowe wyk. Max Fassbender, dawny szef-operator „Ufy” Berlińskiej, wnętrza zaś nakręcał znany warszawski operator Albert Wywerka. Ciekawą nad wyraz osobliwością tego filmu jest międzynarodowa obsada ról i w ogóle współpraca przedstawicieli różnych krajów, istna wieża Babel w miniaturze! Główny operator-Niemiec, reżyser Polak, wśród gwiazd jedna Amerykanka i jedna Rumunka, wśród statystów – autentyczni Cyganie. A oto obsada głównych ról. Zacznijmy od mężczyzn. Rolę młodego cygana Tumry wykonał Władysław Bracki, b. artysta Teatru Szyfmana, obecnie Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Adamem jest Ziemowit Starski, b. partner słynnej Wiery Chołodnej, jeden z wykonawców świetnego filmu „Strzał”. Rolę Janka odtworzył Antoni Piekarski, świetny aktor charakterystyczny, pamiętny z filmów Biegańskiego „Zazdrość” i „Otchłań pokuty”, obecnie reżyser Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Starym chłopem Lepiukiem jest Arseniew, b. dyrektor Teatru Kameralnego w Moskwie i członek znakomitej trupy Stanisławskiego. Rolę lokaja wykonał Michał Melina, zdolny aktor charakterystyczny, zaś Aprasza – Chmielewski z teatru „Reduta”.
A oto role kobiece. Urocza Kazimiera Skalska (obecnie pani Albrechtowa) odtworzyła rolę Motruny; cyganką Azą jest Irena Jedyńska, b. primabalerina teatru królewskiego w Madrycie, a potem Opery w Buenos Aires, obecnie primabalerina Teatru Wielkiego w Poznaniu, rodem warszawianka. W roli Jagi wystąpi Lydia de Rogossa b. artystka teatru królewskiego w Bukareszcie; w roli Fanny Wanda Jurkieczowa, b. artystka teatru krakowskiego, a Maryną będzie miss Tina Valen, autentyczna Amerykanka, b. artystka wytwórni „Metro Pictures”. Co za rozmaitość typów i ras! A jakie wdzięczne pole do porównań! Należy dodać, że przy nakręcaniu „Chaty za wsią” wynikały częste nieporozumienia językowe, na szczęście zażegnane pomyślniej, niż przy budowie biblijnej wieży.
Niektóre wnętrza naświetlono w pałacu hr. Żółtowskiego w Jarogniewicach pod Poznaniem, zdjęcia zaś plenerowe zostały wykonane w Ojcowie i koło Pieskowej Skały pod Krakowem, a więc w jednej z najbardziej malowniczych okolic naszego kraju. Tam zdarzył się pani Skalskiej niemiły wypadek: ukąsiła ją żmija; szczęściem, obeszło się bez groźniejszych następstw, dzięki lekom cygańskim, zaaplikowanym przez autentycznego wodza tych Nomadów, Józefa Kolompara, który uczestniczył w zdjęciach na czele watahy, złożonej z 30 osób”.

Podkreśliłbym udział w tym filmie genialnej polskiej tancerki Ireny Jedyńskiej. Profesjonalni tancerze znają to nazwisko, bo napisała ona aktualny do dzisiaj podręcznik „Tańczymy lepiej i piękniej”. Warto pamiętać o wielkiej primabalerinie poznańskiej opery z lat 1924-31. Irena Jedyńska jako nastolatka występowała w słynnym Baletts Russes w Paryżu, a potem w zespole Diagilewa objechała świat. W poznańskiej produkcji jedyny raz zagrała główną rolę filmową.
Właśnie tę polską wersję kinową „Cyganki Azy” miałem przyjemność oglądać w noc świętojańską, na plenerowym pokazie w Grodzisku Wielkopolskim. W wyjątkowo zimną, pierwszą noc tego lata. Projekcji tego niemego filmu, na wielkim, nadmuchiwanym ekranie, towarzyszyła grana na żywo, gorąca muzyka Waldemara Rychłego z zespołem.
Muzycy, okutani z zimna w polarowe koce, grali z zadziwiającą energią. Iskry zdawały się iść z fletów i gwizdków Joanny Zieleckiej. Płakały i śpiewały skrzypce Dominiki Dołżyńskiej. Wszystko to spowite w narastające, gęste rytmy gitarowe i zaskakujące efekty perkusyjne kompozytora Waldemara Rychłego. Nie wiem jakim sposobem nie zesztywniały muzykom palce, gdy temperatura spadła do 10 stopni. Muzycy zagrali z godną podziwu werwą. W każdym razie energia tej muzyki pozwoliła widzom zapomnieć o przenikliwym zimnie i przeżyć miłosną tragedię bohaterów filmu. I wzruszyć się tak samo jak prawie sto lat temu wzruszali się pierwsi widzowie.
Wykonywana na żywo muzyka podniosła jeszcze wyrazistą ekspresję mimiki i gestów aktorów. A nie była to tylko nastrojowa ilustracja dźwiękowa. Kompozytor sięgnął do autentycznych dokumentów muzycznych z epoki powstania powieści Kraszewskiego i miejsc, gdzie toczyła się akcja dzieła. Do folkloru wołyńskiego, zapisanego w 36 tomie Oskara Kolberga i tradycyjnych motywów muzyki cygańskiej. W filmie pokazane jest spotkanie trzech światów, świata ziemiaństwa i arystokracji, biednej wsi wołyńskiej w zderzeniu z żywiołem cygańskiego taboru. Każdy z tych fabularnych wątków znalazł swoje muzyczne odzwierciedlenie. Począwszy od bałkańskich wręcz motywów folkloru cygańskiego, rytmów pełnych wolności i swoistego szaleństwa, otwartych i pełnych szerokiego oddechu oraz powietrza. Przeplatają się te wątki z tradycyjnymi polskimi melodiami ludowymi, gęstymi od kolorów i nostalgii. A od czasu do czasu do czasu wkradały się w muzyczną opowieść poważne i spokojne nuty dworskie.
W ciemności zimnej nocy pełna folkowego temperamentu muzyka wypełniła przestrzeń wokół nas szczelnie i intensywnie. I urwała się w ciszę nagle, tak jak urywa się film. Ostatnie jego sceny nie zachowały się bowiem i filmowy dramat pozostał w niepokojącym zawieszeniu. Parafrazując słowa Mickiewicza – wszystkim się zdawało, że Rychły wciąż gra jeszcze… a to echo grało. “
